Tytuł: Wiek cudów
Autor: Karen Thompson Walker
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Znak Literanova
Myślałam, że to opowieść o
miłości. Ot co, romans. Zostałam jednak zaskoczona. Bo o czym jest
„Wiek cudów”? O przemijaniu, samotności i nadziei. O
strachu i zagrożeniu, o melancholij.
Julia ma 11 lat, kiedy Ziemia zaczyna
spowalniać. Dni i noce się wydłużają, z dnia na dzień doba jest
co raz dłuższa. Skutki możemy kojarzyć z katastrofalnych książek
czy filmów. Strach i panika wśród ludzi, którzy wykupują
wszystko ze sklepów, zakładają odizolowane społeczeństwa
czekając na zagładę.
... miłość się
kończy, ludzie zawodzą, czas płynie, epoki przemijają.
Nasza bohaterka obserwuje tą
katastrofę jednocześnie w niej uczestnicząc. Obserwując swoich
rodziców, zmiany jakie zachodzą w ich związku i w całym ich
życiu, nawet w osobowości. Jedenastolatka staje się co raz
bardziej samotna. Jej przyjaciółka wyjeżdża, a Julia nie ma z kim
porozmawiać.
Autorka przedstawia nam opowieść o
samotności. Przekonuję się, jak szybko można stracić radość
życia. Jak samotność może wpłynąć na naszą psychikę.
Melancholia przebija się z kartek tej książki, czuję ją pod
palcami przewracając strony. Co dziwne, ten dekadentyzm przypadł mi
do gustu. Nie spodziewałabym się tego, ale narracja naprawdę do
mnie trafiła. Odczuwałam autentyczny smutek narratorki, jej niemoc
względem katastrofy.
Nie spodziewałam się takiej fabuły.
Książka zaskoczyła mnie w pozytywnym sensie. Mogłam przestudiować
ludzkie zachowania w obliczu zagrożenia życia. Ludzka psychika jest
skomplikowana, ma wiele krętych ścieżek. Kiedy czujemy się
niepewnie i niebezpiecznie często chadzamy tymi najciemniejszymi
dróżkami.
... ostatecznie
zdarzają się nie te katastrofy, których oczekujemy, lecz te,
których się wcale nie spodziewamy.